- Nie analizujemy
ligowej tabeli, bo koncentrujemy się wyłącznie na własnej grze.
Wystarczy, że będziemy do końca sezonu grać swoje, a wtedy nie będzie
potrzeby liczyć na korzystne dla nas wyniki innych drużyn - mówi Marcin
Zimoń, piłkarz ŁKS. W niedzielę jego drużyna pokonała Włókniarza
Moszczenica 4:2
W Moszczenicy rozegrał pan kolejny dobry mecz, uwieńczony strzeleniem gola...Marcin Zimoń: W poprzednim spotkaniu z Concordią Piotrków miałem doskonałą okazję, ale się nie udało. W niedzielę w Moszczenicy było już lepiej, a dośrodkowanie Adriana Kasztelana z rzutu rożnego było idealne. Od początku mecz nie układał się po naszej myśli, straciliśmy szybko gola, musieliśmy więc gonić wynik, ale najważniejsze, że podnieśliśmy się i wróciliśmy do Łodzi bogatsi o trzy punkty.
Na boisku był pan zaporą nie do przejścia. Odniosłem jednak wrażenie, że czasami grał pan za ostro.
- Do każdego meczu przystępujemy nastawieni agresywnie, bo takie są założenia taktyczne. Nasza taktyka polega na tym, że wychodzimy do przeciwników dość wysoko, dlatego obrońcy muszą być też bliżej linii środkowej. Jeżeli rywal nas przechodzi, a obrońcy są ostatnią zaporą przed bramkarzem, czasami musimy więc zagrać agresywnie, a nawet na pograniczu faulu.
Trener Jakub Skrzypiec uważa, że obrońcy nie pomogli Kamilowi Woźniakowi przy stracie pierwszego gola.
- Przy pierwszej bramce dla Włókniarza piłka na pewno nie powinna przelecieć między murem. Osobiście uważam, że przy tym strzale rywala z rzutu wolnego popełniliśmy nie jeden, ale bodaj cztery błędy. Nie chcę jednak nikomu ich wytykać.
Druga bramka dla Włókniarza padała też po stałym fragmencie gry i chyba znów złym ustawieniu waszego muru.
- Tutaj bym polemizował, bo był to rykoszet, dlatego trudno było przewidzieć, że piłka odbije się od kogoś i zmyli bramkarza. Szkoda takich bramek, bo gdyby rywale nas rozklepali, to co innego. Zdobyli jednak gole po rzutach wolnych. Oba wprowadziły nieco nerwowości do naszej gry, dlatego takich strat powinniśmy się wystrzegać.
Główni konkurenci ŁKS do awansu albo remisują albo przegrywają. Awans powinien więc być formalnością.
- Nie analizujemy ligowej tabeli, bo koncentrujemy się wyłącznie na własnej grze. Wystarczy, że będziemy do końca sezonu grać swoje, a wtedy nie będzie potrzeby liczyć na korzystne dla nas wyniki innych drużyn. Wbrew pozorom czwarta liga jest dość wyrównana, praktycznie każdy może wygrać z każdym. Na razie jednak rywale muszą oglądać w tabeli nasze plecy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz