Z
dużej cmury mały deszcz. Kto spodziewał się piłkarskiej uczty w wydaniu
trzecioligowym, chyba trochę się rozczarował. Po przeciętnym spotkaniu
ŁKS zremisował bezbramkowo z liderem z Radomia, a podział punktów należy
uznać w tym przypadku za rozstrzygnięcie sprawiedliwe.
W tabeli trzeciej ligi drużynę ŁKS-u i
lidera z Radomia dzieliło przed sobotnim popołudniem aż dziewiętnaście
punktów i w tym akurat przypadku to nie „Rycerze Wiosny” byli faworytem
spotkania, tym bardziej, że podopieczni trenera Marka Chojnackiego
prezentują się w rundzie rewanżowej w kratkę. Nieco nadziei w serca
łódzkich kibiców wlewał fakt, że na własnym boisku ełkaesiacy zdobyli w
tym roku komplet punktów. Liczyliśmy zatem za niespodziankę.
Wiarę tę nasi zawodnicy podtrzymali w
pierwszym kwadransie gry, kiedy uzyskali przewagę w środkowej strefie
boiska i starali się zaskoczyć rywala składnymi atakami. Około
dziesiątej minuty ładną akcję zainicjował Bartosz Bujalski, który
„rozklepał” gości przy linii środkowej, popędził na bramkę Radomiaka i
odegrał do Adama Patory. Napastnik ŁKS-u zaskoczyć Michała Kulę starał
się płaskim uderzeniem, a choć próba była niezła to futbolówka
przeleciała obok słupka.
Groźnie w szesnastce gości zrobiło się
ponownie pięć minut później. Z okolic narożnika pola karnego
zacentrował Adrian Filipiak i niewiele brakowało, aby dośrodkowanie to
na gola zamienił aktywny na początku spotkania Patora. Strzał głową
naszego snajpera znów okazał się jednak niecelny.
Po kwadransie gra się wyrównała, a z
boiska zaczęło wiać nudą. Jeśli ktoś spodziewał się, że gra lidera
trzeciej ligi rzuci na kolana, srogo się rozczarował. Gracze z Radomia
nieźle operowali piłką, ale ich akcje było równie bezproduktywne i
prowadzone w równie jednostajnym tempie, co próby łodzian.
Dość powiedzieć, że Michał Kołba swój
pierwszy kontakt z piłką zanotował pod koniec pierwszej części
spotkania, choć z drugiej strony należy dodać, że w 44. minucie to
właśnie podopieczni trenera Jacka Magnuszewskiego mogli objąć
prowadzenie – piłka po uderzeniu głową przez Chinonso Agu odbiła się na
nasze szczęście od słupka i wyszła w pole.
Po zmianie stron nieco śmielej do
ataku ruszyli goście i przez pewien czas w polu karnym ŁKS-u dochodziło
do wielu, bardzo groźnych starć podbramkowych. Czujna gra łódzkiej
defensywy i bramkarza, a także łut szczęście spowodowały, że Radomiak
nie stworzył sobie w tym fragmencie spotkania klarownych sytuacji
strzeleckich.
Mniej więcej po upływie piętnastu
minut drugiej połowy znów nieco więcej do powiedzenia na murawie zaczęli
mieć gospodarze. Wystarczyło agresywniej zaatakować lidera w środkowej
strefie boiska, a potem jednym lub dwoma dokładnymi podaniami obsłużyć
naszych napastników lub skrzydłowych, a już w szesnastce rywala zaczęło
się „gotować”. – Niestety ŁKS zdołał w ten sposób grać tylko raz na
jakiś czas.
Około 60. minuty mogło to jednak
przynieść efekt. Przejęcie piłki i składna kontra skutkowała rzutem
wolnym dla ełkaesiaków w odległości dwudziestu metrów od bramki, a
sprytnym strzałem ze stałego fragmentu gry popisał się Tomasz Kowalski.
Bramkarz Michał Kula miał w tym przypadku dużo szczęścia (zbyt wcześnie
się położył), że zdołał odbić piłkę na rzut rożny. Chwilę potem
dośrodkowanie Artura Golańskiego na gola mógł zamienić Patora, ale i tym
razem górą był bramkarz z Radomia. Patora nie pokonał go również w 75.
minucie, ale tym razem główna w tym zasługa ofiarnej interwencji jednego
z radomskich defensorów.
ŁKS mimo dobrych chęci (w końcówce
trener Chojnacki do ataku przesunął wprowadzonych na plac gry Zimonia i
Staronia) nie potrafił znaleźć sposobu na rozmontowanie szczelnej obrony
lidera, goście zaś sprawiali wrażenie zadowolonych z jednego punktu i
nie forsowali tempa, co zresztą biorąc pod uwagę ich ogromną przewagę na
resztą stawki nie może specjalnie dziwić.
Niewiele zresztą brakowało, aby ta
zachowawcza postawa przyjezdnych przyniosła efekt. – W końcówce
spotkania wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Kacper Wnuk
główkował z kilku metrów i tylko kapitalnej robinsonadzie Michała Kołby
zawdzięczamy czyste konto, a w efekcie zdobycie jednego punktu.
III liga 18 kwietnia 2015, 17:00 - Łódź
ŁKS Łódź – Radomiak Radom 0:0
Radomiak: Kula – Cieciura, Dubina,
Świdzikowski, Sulkowski, Kiełtyka (77 Wnuk), Puton (68 Leondro), Agu,
Radecki, Brągiel (76 Serodziński), Stanisławski (46 Śliwiński).
ŁKS: Kołba – Salski, Ślęzak, Bujalski,
Karbowniak, Martins (74 Zimoń), Filipiak, Kowalski (82 Staroń),
Golański (90 Głowiński), Cupriak, Patora (87 Różycki).
Żółte kartki: Świdzikowski.
Sędziował: D. Grzelak
Widzów: 1667.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz