Wiosną ŁKS był na
swoim stadionie niepokonany, nie stracił nawet gola, choć grał m.in. z
liderem. Ale w środę ta seria została
przerwana przez Sokół Aleksandrów.
Beniaminek z al. Unii znów zawiódł.
Dotychczas był krytykowany na mecze wyjazdowe, które ostatnio
przegrywał. U siebie grał znacznie lepiej, a w sobotę powstrzymał nawet
Radomiaka, zdecydowanego lidera III ligi. Co prawda nie wygrał, ale nie
dał sobie strzelić gola. Była szansa na przedłużenie dobrej passy,
ponieważ do Łodzi przyjechał Sokół Aleksandrów, mający siedem punktów mniej.
Były to derby regionu, ponieważ w III lidze nie ma drużyny, która miałaby bliżej na stadion przy al. Unii. Na dodatek w ekipie z Aleksandrowa wystąpiło wielu zawodników z Łodzi, w tym kilku związanych wcześniej z ŁKS. Okazało się, że dwaj z nich przesądzili o wyniku spotkania.
Obie drużyny grają już tylko o jak najwyższe miejsce w tabeli, bo awans im nie grozi, a goście mogliby spaść tylko w wyniku kataklizmu. Wynik niby-derbów pokazuje, że katastrofa Sokołowi nie grozi. Mecz nie wywołał wielkiego zainteresowania. Na trybunach usiadło niespełna tysiąc osób, o połowę mniej niż w ostatni weekend. Zadowoleni mogli być tylko przez niespełna pół godziny. Wtedy ich ulubieńcy stworzyli kilka akcji, a po jednej z nich cieszyli się z prowadzenia. Najpierw jednak ełkaesiacy mieli pretensje do sędziego, że nie podyktował rzutu karnego, gdy po dośrodkowaniu Bartosza Bujalskiego piłka trafiła w rękę obrońcy. Tak uważali łódzcy piłkarze, ale arbiter uznał, że zawodnik dostał w twarz. Szansę miał jeszcze Adam Patora, jednak po akcji najaktywniejszego w ŁKS Kamila Cupriaka strzelił za lekko.
Łodzianie doczekali się wreszcie znakomitej szansy, jaką był rzut karny. Wywalczył go Cupriak. Po starciu z nim Bartłomiej Gajewski dotknął piłki ręką, a z 11 m do siatki trafił Tomasz Kowalski. Po zdobyciu gola pobiegł do ławki rezerwowych i... założył czapkę, za co dostał żółtą kartkę.
To było wszystko, co zrobił ŁKS w tym spotkaniu. Później grał już wolno i schematycznie, a jedynym pomysłem były długie podania w kierunku Patory. Ten w rywalizacji z obrońcami był bezradny. Sokół był zespołem lepszym, zwłaszcza w drugiej linii. Jego zawodnicy mieli pomysł na rozgrywanie akcji i coraz częściej zagrażali łódzkiej bramce. W drużynie z Aleksandrowa jest kilku wychowanków ŁKS, a dwaj z nich przypomnieli o sobie przy al. Unii w sposób bolesny dla klubu, w którym zaczynali karierę. Najpierw z rzutu wolnego kapitalnie kopnął Piotr Klepczarek, a Michał Kołba w bramce nawet nie drgnął. To był pierwszy gol stracony przez gospodarzy wiosną na swoim boisku. Pięć minut później Adrian Wrzesiński, oczywiście wychowanek ŁKS, został sfaulowany w polu karnym przez Adriana Filipiaka, a Oskar Osowski (też uczył się grać przy al. Unii), ustalił - jak się okazało - wynik spotkania.
Po raz pierwszy w tym roku schodzących do szatni ełkaesiaków żegnały gwizdy. Po ostatnim gwizdku sędziego były jeszcze większe, ponieważ po przerwie zadowolony z prowadzenia Sokół spokojnie utrzymał wynik. Gospodarze nie potrafili zmusić go do większego wysiłku, mimo że na boisku pojawili się rekonwalescenci: Dawid Sarafiński i Łukasz Staroń. - Zagraliśmy bez charakteru - podsumował mecz Marcin Zimoń.
Były to derby regionu, ponieważ w III lidze nie ma drużyny, która miałaby bliżej na stadion przy al. Unii. Na dodatek w ekipie z Aleksandrowa wystąpiło wielu zawodników z Łodzi, w tym kilku związanych wcześniej z ŁKS. Okazało się, że dwaj z nich przesądzili o wyniku spotkania.
Obie drużyny grają już tylko o jak najwyższe miejsce w tabeli, bo awans im nie grozi, a goście mogliby spaść tylko w wyniku kataklizmu. Wynik niby-derbów pokazuje, że katastrofa Sokołowi nie grozi. Mecz nie wywołał wielkiego zainteresowania. Na trybunach usiadło niespełna tysiąc osób, o połowę mniej niż w ostatni weekend. Zadowoleni mogli być tylko przez niespełna pół godziny. Wtedy ich ulubieńcy stworzyli kilka akcji, a po jednej z nich cieszyli się z prowadzenia. Najpierw jednak ełkaesiacy mieli pretensje do sędziego, że nie podyktował rzutu karnego, gdy po dośrodkowaniu Bartosza Bujalskiego piłka trafiła w rękę obrońcy. Tak uważali łódzcy piłkarze, ale arbiter uznał, że zawodnik dostał w twarz. Szansę miał jeszcze Adam Patora, jednak po akcji najaktywniejszego w ŁKS Kamila Cupriaka strzelił za lekko.
Łodzianie doczekali się wreszcie znakomitej szansy, jaką był rzut karny. Wywalczył go Cupriak. Po starciu z nim Bartłomiej Gajewski dotknął piłki ręką, a z 11 m do siatki trafił Tomasz Kowalski. Po zdobyciu gola pobiegł do ławki rezerwowych i... założył czapkę, za co dostał żółtą kartkę.
To było wszystko, co zrobił ŁKS w tym spotkaniu. Później grał już wolno i schematycznie, a jedynym pomysłem były długie podania w kierunku Patory. Ten w rywalizacji z obrońcami był bezradny. Sokół był zespołem lepszym, zwłaszcza w drugiej linii. Jego zawodnicy mieli pomysł na rozgrywanie akcji i coraz częściej zagrażali łódzkiej bramce. W drużynie z Aleksandrowa jest kilku wychowanków ŁKS, a dwaj z nich przypomnieli o sobie przy al. Unii w sposób bolesny dla klubu, w którym zaczynali karierę. Najpierw z rzutu wolnego kapitalnie kopnął Piotr Klepczarek, a Michał Kołba w bramce nawet nie drgnął. To był pierwszy gol stracony przez gospodarzy wiosną na swoim boisku. Pięć minut później Adrian Wrzesiński, oczywiście wychowanek ŁKS, został sfaulowany w polu karnym przez Adriana Filipiaka, a Oskar Osowski (też uczył się grać przy al. Unii), ustalił - jak się okazało - wynik spotkania.
Po raz pierwszy w tym roku schodzących do szatni ełkaesiaków żegnały gwizdy. Po ostatnim gwizdku sędziego były jeszcze większe, ponieważ po przerwie zadowolony z prowadzenia Sokół spokojnie utrzymał wynik. Gospodarze nie potrafili zmusić go do większego wysiłku, mimo że na boisku pojawili się rekonwalescenci: Dawid Sarafiński i Łukasz Staroń. - Zagraliśmy bez charakteru - podsumował mecz Marcin Zimoń.
III liga 22 kwietnia 2015, 17:30 - Łódź
ŁKS Łódź - Sokół Aleksandrów Łódzki 1:2
Kowalski 20-karny Klepczarek 29
Osowski 35-karny
ŁKS: Kołba - Filipiak, Ślęzak, Salski, Karbowniak - Cupriak (81.
Różycki), Kowalski (68. Zimoń), Bujalski, A. Golański (46. Sarafiński),
Rodrigo - Patora (46. Staroń)
Sokół: Ostrowski - Pawlak, Bieżyński, Klepczarek, Gajewski - Wrzesiński (63. Kwiatkowski), Woźniczek, D. Knera (90. Stępień), Osowski (86. Zwoliński), Uche - Serwaciński (79. P. Golański)
Sokół: Ostrowski - Pawlak, Bieżyński, Klepczarek, Gajewski - Wrzesiński (63. Kwiatkowski), Woźniczek, D. Knera (90. Stępień), Osowski (86. Zwoliński), Uche - Serwaciński (79. P. Golański)
Żółte kartki: Kowalski, Zimoń, Salski – Knera, Osowski.
Sędziował: Białek
Widzów: 730.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz