Przeciętnie wypadła inauguracja rundy wiosennej w wykonaniu piłkarzy
ŁKS-u. Łodzianie zremisowali z Omegą Kleszczów 1:1, a gola na wagę
jednego punktu zdobył Marcin Zimoń.
Na trzecioligowe boiska piłkarze ŁKS-u powrócili tydzień później niż
ich rywale, a to z powodu wycofania się z rozgrywek ekipy z Targówka.
Spotkanie z Omegą w Kleszczowie było więc pierwszym poważnym
sprawdzianem drużyny trenera Marka Chojnackiego w 2015 roku, a sam
szkoleniowiec zapowiadał, że ten premierowy mecz jak i całą rundę
wiosenną poświęci przede wszystkim na budowanie zespołu, który w
przyszłym roku ma powalczyć o awans do drugiej ligi.
Choć to goście, w barwach których zadebiutowali Michał Kołba, Bartosz
Bujalski i Brazylijczyk Martins (Rodrigo), byli faworytami niedzielnego
spotkania, pierwsze dość chaotyczne i mocno rwane w wykonaniu obu
zespołów minuty utwierdziły nas w przekonaniu, że o punkty ełkaesiakom w
Kleszczowie wcale nie będzie tak łatwo. Zarówno strzałów jak i groźnych
akcji podbramkowych w trakcie pierwszych dwóch kwadransów praktycznie w
Kleszczowie nie uświadczyliśmy.
Dopiero w 22. minucie doszło do pierwszego naprawdę niebezpiecznego
starcia pod bramką i to niestety tą strzeżoną przez Michała Kołbę. Po
centrze z prawego skrzydła i odegraniu piłki głową przez Czaplarskiego,
gracz Omegi – Damian Słomian uderzał z pięciu metrów wślizgiem; na
szczęście dla nas – naciskany przez łódzkiego stopera posłał futbolówkę
wysoko ponad poprzeczką. W polu karnym ŁKS-u zagotowało się również
kilkadziesiąt sekund później, ale i tym razem udało się zażegnać
zagrożenie.
Goście odpowiadali nieśmiałymi mało składnymi atakami, które wobec
skomasowanej i nieźle zorganizowanej defensywy miejscowych skazane były
na niepowodzenie tym bardziej, że łodzianie byli w ofensywie zbyt
przewidywalni a nadmiar złego statyczni. W 33. minucie ten stan rzeczy
próbował co prawda zmienić Martins, ale jego próbie strzału z kilkunastu
metrów brakowało precyzji.
Pierwszą część spotkania po jednej z nielicznych składnych akcji
piłkarzy ŁKS-u zakończył kąśliwym uderzeniem z dwudziestu metrów
Bartosza Bujalskiego, futbolówka minęła jednak lewy słupek bramki
strzeżonej przez Wiśniewskiego w odległości jednego metra i do szatni
oba zespoły zeszły bez bagażu straconego gola.
Po zmianie stron zagotowało się w szesnastce ŁKS-u – najpierw piłkę
na rzut różny po strzale Adama Olejnika wyekspediował Kołba, a zaraz po
tym znów jeden z piłkarzy w czerwonych koszulkach zdecydował się na
zaskakujący strzał z okolic narożnika pola karnego – uderzenie było
potężne, ale nie znalazło drogi do siatki, niemniej nie wróżyło
przyjezdnym na drugie czterdzieści pięć minut najlepiej.
Złe przeczucia potwierdziły się w 63. minucie, gdy miejscowi przejęli
piłkę w środkowej strefie boiska i wyprowadzili zabójczą kontrę. Trzy
celne podania pozwoliły Mariuszowi Zawodzińskiemu znaleźć się w dogodnej
sytuacji strzeleckiej. Zawodnik Omegi stanął oko w oko z Kołbą i
uderzył piłkę tuż przy słupku nie dając łódzkiemu bramkarzowi
najmniejszych szans na skuteczną interwencję.
Ełkaesiacy mogli odpowiedzieć już minutę po straconym golu, ale po
dośrodkowaniu z rzutu rożnego i główce Marcina Zimonia sytuację dla
gospodarzy uratował jednej z defensorów.
Kapitan ŁKS-u nie zdołał więc w tej sytuacji pokonać bramkarza z Kleszczowa, ale sztuka ta powiodła mu się już w 74. minucie. Wówczas to Aleksander Ślęzak znakomicie zacentrował z rzutu rożnego, na szóstym metrze od bramki Omegi w powietrze wyskoczył Zimoń i efektownym strzałem głową doprowadził do wyrównania.
Kapitan ŁKS-u nie zdołał więc w tej sytuacji pokonać bramkarza z Kleszczowa, ale sztuka ta powiodła mu się już w 74. minucie. Wówczas to Aleksander Ślęzak znakomicie zacentrował z rzutu rożnego, na szóstym metrze od bramki Omegi w powietrze wyskoczył Zimoń i efektownym strzałem głową doprowadził do wyrównania.
Sześć minut po trafieniu Zimonia, ełkaesiacy mogli wyjść na
prowadzenie, ale żaden z naszych zawodników nie potrafił wykorzystać
zamieszania w szesnastce gospodarzy i ulokować futbolówki w siatce, a
okazję ku temu miało przynajmniej dwóch graczy trenera Chojnackiego,
choć na ich usprawiedliwienie należy wspomnieć, że zarówno Staroń jak i
Różycki strzelali z bardzo ostrego kąta.
Szansę na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę mieli też
„Rycerze Wiosny” w ostatniej minucie spotkania, gdy huknął z rzutu
wolnego Aleksander Ślęzak. I zapewne cieszylibyśmy się z trzech punktów,
gdyby nie kapitalna interwencja golkipera Omegi, który zdołał wybić
piłkę.
A tak musieliśmy zadowolić się jednym punktem, co w kontekście zajmowanych przez drużyny miejsc w tabeli trzeciej ligi poczytywać należy za sukces gospodarzy.
A tak musieliśmy zadowolić się jednym punktem, co w kontekście zajmowanych przez drużyny miejsc w tabeli trzeciej ligi poczytywać należy za sukces gospodarzy.
III liga 22 marca 2015, 15:00 - Kleszczów
Omega Kleszczów – ŁKS Łódź 1:1 (0:0)
Zawodziński 63 Zimoń 74
Omega: Wiśniewski – Jacak, Łucki, Słomian, Kowalski, Czaplarski, Cukiernik (80 Kolasa, 90 Dryja), Zawodziński (87 Kabziński) , Marciniak, Olejnik, Wałęski.
ŁKS: Kołba – Salski, Sierant, Bujalski (71 Różycki), Cupriak (83 Głowiński), Martins, Ślęzak, Zimoń, Golański (76 Kowalski), Patora (59 Sarafiński), Staroń.
Żółte kartki: Czaplarski – Bujalski, Kowalski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz