Po
meczu ŁKS – Warta Sieradz z dziennikarzami rozmawiał szkoleniowiec
„Rycerzy Wiosny” – Marek Chojnacki, który podsumował dzisiejsze
zwycięskie spotkanie III ligi.
Dzisiejszy mecz można chyba w pewnym stopniu potraktować jako waszą rehabilitację po słabym meczu z Sokołem Aleksandrów?
Marek Chojnacki: Zgadza
się, szczególnie jeśli chodzi o wynik końcowy. Nieskromnie powiem, że
miałem wczoraj imieniny i najlepszym prezentem było dla mnie zwycięstwo.
Bardzo się cieszymy, bo po ostatnim meczu mieliśmy minorowe nastroje.
Dzisiaj wygraliśmy pewnie i zdecydowanie, strzelając trzy bramki i nie
tracąc żadnej. Ale są wciąż w grze naszego zespołu mankamenty, które
będziemy się starali wyeliminować.
Jednak jest pan zadowolony z postawy piłkarzy ŁKS-u?
M.Ch.: Ogólnie tak.
Mieliśmy dzisiaj fragmenty bardzo dobrej gry. Perfekcyjnie radziliśmy
sobie w defensywie, nie robiąc żadnych błędów. Zupełnie inaczej niż w
poprzednim spotkaniu, kiedy była ich cała masa, a dwa kosztowały nas
szczególnie dużo. Dzisiaj za to nie pozwoliliśmy rywalowi stworzyć
zagrożenia pod bramką, nie licząc stałych fragmentów gry. Jestem też
zadowolony ze skuteczności, bo ŁKS ostatnio niezbyt często strzelał po
trzy bramki w jednym meczu. W tej lidze chyba nam się to udało po raz
pierwszy.
Mieliście szanse, żeby strzelić kolejne gole i całkowicie rozbić drużynę Warty.
M.Ch.: Oczywiście
trzeba cieszyć się z trzech zdobytych goli, ale były szanse na to, żeby
przejąć całkowitą kontrolę nad grą. Nie udało się, ale pamiętajmy, ze
mikrocykl – trzy ciężkie mecze w ciągu tygodnia – miał wpływ na
dyspozycję piłkarzy. Jego wpływ szczególnie było widać w końcówce.
Daje się panu we znaki bardzo krótka ławka rezerwowych?
M.Ch.: Niestety, tak
się złożyło, że miałem do dyspozycji tylko czterech piłkarzy z pola na
ławce. Do tego jeszcze niedysponowany był Kamil Cupriak, który wszedł na
boisko tylko dlatego, że nie mogliśmy sobie pozwolić na pogorszenie
stanu zdrowia Tomasza Kowalskiego. Nie mógł tez dzisiaj zagrać Marcin
Zimoń z powodu żółtych kartek. Pomimo tego daliśmy radę. Mamy teraz
tydzień, żeby przygotować się do kolejnego spotkania.
Chciałby pan wyróżnić któregoś z zawodników po meczu z Wartą?
M.Ch.: Nie, dzisiaj
chcę pochwalić cały zespół. Przede wszystkim za grę w defensywie, która w
ostatnim spotkaniu nie była naszą mocną stroną. Jestem też zadowolony
za grę w ofensywie, chociaż dostrzegam mankamenty. Mamy nad czym
pracować, ale trzy strzelone bramki mnie cieszą.
Robert Sierant „odpokutował” już mecz z Pilica Białobrzegi?
M.Ch.: Nie chce tego
rozpatrywać w kategorii pokuty. Ale zdradzę tajemnicę – gdyby Kamil
Cupriak wyszedł na rozgrzewkę i stwierdził, że jest w stanie zagrać cały
mecz, to Robert Sierant by dzisiaj nie zaczął w pierwszym składzie. Ale
tak jest w sporcie, że nieszczęście jednego zawodnika jest szansą dla
innego. Cieszy mnie, że Robert wykorzystał swoją szansę. Teraz mamy
tylko problem z ustawieniem piłkarzy na kolejny mecz, ale takie problemy
mnie tylko cieszą. Lepiej mieć nadmiar zawodników niż niedobór.
Dzisiaj bramki zdobyli ci, którzy mieli z tym wcześniej kłopoty. To dobry znak?
M.Ch.: Akurat nad tym
się nie zastanawiałem. Najważniejsze, żeby zespół był skuteczny. Kto
będzie strzelał bramki to rzecz drugorzędna. Liczy się to, że strzelamy i
wygrywamy.
Dziękujemy za rozmowę i gratulujemy zwycięstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz