sobota, 26 października 2013
Równo 55 lat temu piłkarze ŁKS zostali mistrzami Polski!
Korzystając z wiedzy łódzkich dziennikarzy, monografii „100 lat ŁKS”, wspomnień i starych relacji pragniemy dziś, 26 października, przypomnieć o tym, co stało się równych 55 lat temu.
Na tę wiadomość Łódź czekała pięćdziesiąt lat - Piłkarze ŁKS – mistrzami Polski -
Górnik Zabrze – ŁKS Łódź 0:0
Górnik: Kaczmarczyk – Franosz, Floreński, Czech, Gawlik, Olejnik, Pohl, Jankowski, Fojcik, Kowal, Lentner.
ŁKS: Bem – Szczepański, Wlazły, Stusio, Janczyk, Grzywocz, Jezierski, Wieteski, Szymborski, Soporek, Kowalec.
[…] ŁKS uczynił wszystko, co należało do jego roli, utrzymał pozycję przodownika i po wielu latach bezowocnych zabiegów – zdobył wreszcie tytuł najlepszej polskiej jedenastki ligowej. […]
LAS CHORĄGIEWEK
Jeszcze przed rozpoczęciem meczu łódzcy kibice zawładnęli widownią. Co najmniej 2 tysiące czerono-białych chorągiewek z napisem ŁKS podniosło się na powitanie jedenastki prowadzonej przez Soporka. Równocześnie rozwieszono transparent z napisem: „Mistrzowi Polski ŁKS „Sto lat kibice”.
[…]
Defensywa ŁKS szachowała przeciwnika w iście mistrzowski sposób. Umożliwiała kombinacje wszerz boiska, ale w odległości 30 metrów od bramki nie pozwalała na energiczny szturm. Chociaż Kowal, Jankowski i Pohl demonstrowali nieczęsto oglądane majstersztyki nie mogli przedrzeć się na pole karne.
GDY GÓRNIK OPADŁ Z SIŁ
Jeszcze 5-6 okazji mają łodzianie do uzyskania zwycięstwa. Tak, jak w pierwszej połowie było ono nader problematyczne, tak w drugiej wydawało się nieuchronne. Gra najczęściej odbywała się na połowie Górnika – przeistoczyła się w pojedynek czerwono-białych z defensywą tej drużyny. Atak zabrzan przestał istnieć. Poniektórzy sądzili, że Górnik machnął na rezultat meczu, gdy w istocie nie miał już sił do dalszej walki. […]
Jeszcze nie zakończył się mecz, gdy na trybunie zapaliły się pochodnie w postaci rulonów z gazet trzymanych w rękach przez kibiców. Batalion milicji strzegł dostępu na płytę i temu zawdzięczają piłkarze ŁKS względną całość swoich kostiumów. […]
W słusznej obawie, iż nieprędko uda im się wydostać z oblężonego przez łodzian Chorzowa, umknęli autokarem do Łodzi, a Stusio wyjaśnił przyczyny tej rejterady bardzo prosto:
- Czekają na nas kobiety.
Relację na łamach ówczesnego „GP” napisał W. Zachar.
* * *
Czar tamtych chwil…
Tyle „Głos Poranny”. Warto przy tej okazji wrócić jednak do opublikowanego niedawno na łamach „Dziennika Łódzkiego” niezwykle interesującego artykułu autorstwa red. Marka Kondraciuka. Garść ciekawostek, nad którymi warto się pochylić, rozpoczyna się wiadomością o miejscu rozegrania spotkania.
Ze względu na ogromne zainteresowanie mecz odbył się nie na obiekcie Górnika, a w Chorzowie – młodziutkim, bo dopiero dwuletnim stadionie Śląskim, który za kilka lat stanie się areną wielkich sukcesów reprezentacji Polski.
Czekający na pierwsze w historii mistrzostwo Polski dla Łodzi sympatycy biało-czerwono-białych stawili się na Śląsku w liczbie ok. 5 tysięcy. Łodzianie dojeżdżali do Chorzowa czym tylko się dało – ciężarówkami, autobusami i pociągami.
Cała Łódź zostawiła postawiona na nogi. Mecz z Górnikiem, który miał przesądzić o tak długo wyczekiwanym czempionacie interesował każdego – mówiono o nim w kolejkach sklepowych, fabrykach, warsztatach, kawiarniach, szkołach i na ulicach.
„Dziennik Łódzki” pisał wówczas:
„Telewizja, która początkowo projektowała transmisję warszawskiego meczu stołecznej Gwardii z bydgoską Polonią z pominięciem tak wielkiego wydarzenia piłkarskiego, jakim jest niedzielny mecz Górnika z ŁKS, odstąpiła od niewczesnego zamiaru. Posiadacze telewizorów mieć będą w niedzielę, czego tak bardzo pragnęli”.
Monografia „100 lat ŁKS, dzieje klubu 1908 – 2008″ również poświęca temu wydarzeniu sporo miejsca. W książce czytamy m.in. o tym, że piłkarze przyjechali na mecz dzień wcześniej i zamieszkali w katowickim hotelu Orbis, a Stanisław Wlazły koił przedmeczowe nerwy w kinie.
Cytowana powyżej relacja „Głosu Porannego” nie zawiera jednej ważnej informacji. Otóż ŁKS w 70. minucie strzelił gola i to wyjątkowej urody – Kazimierz Kowalec zakręcił bezpośrednio z kornera tak, jak kilka lat później zakręci Kazimierz Deyna w spotkaniu z Portugalią. Sęk w tym, że arbiter spotkania Górnik – ŁKS nie zauważył gola łodzian, a piłkę już zza linii szybko wygarnął golkiper Górnika. Spotkanie zakończyło się remisem 0:0.
Istnieją ogromne rozbieżności w kwestii liczby kibiców ŁKS-u obecnych na tym spotkaniu. Nic w tym dziwnego, wszakże w tamtych czasach nie było kart kibica, a frekwencję często określano na tzw. „oko”. Wg relacji różnych świadków na trybunach Stadionu Śląskiego zasiadło od 3 do 8 tysięcy fanów ŁKS-u. Jak czytamy w monografii „100 lat ŁKS” prasa po tym meczu pisała:
„Żaden z klubów w Polsce nie ma tak licznej armii kibiców jak ŁKS”.
Wracających do Łodzi z mistrzostwem Polski piłkarzy ŁKS-u łódzcy fani zatrzymali po raz pierwszy już w Rzgowie. Potem feta przeniosła się na ulice Łodzi. Fani nieśli na rękach swoich pupili od Grand Hotelu aż do restauracji Malinowa.
Robert Grzywocz (który nadal jest obecny na wszystkich meczach rozgrywanych przy al. Unii 2) miał na sobie „żółtą koszulkę” i zegarek „Omega” – były to nagrody za zwycięstwo w plebiscycie katowickiego „Sportu” na najlepszego piłkarza I ligi.
Oczywiście nowi mistrzowie Polski mogli liczyć na super premię w związku z uzyskanym sukcesem. Młodsi kibice piłkarscy zapewne zdziwią się, bo nie o gigantyczne sumy pieniędzy tu chodziło, a skromne, z dzisiejszego punktu widzenia, upominki. Piłkarze otrzymali motocykle jawy (Kowalec, który przywiózł go do domu w dorożce, po ostrej interwencji żony, zamienił go na telewizor), a Leszek Jezierski otrzymał od sekretarza łódzkiego komitetu PZPR czerwoną skodę octavię, która na kołach miała charakterystyczne białe kapsle.
Tak to właśnie sportowa duma miasta włókniarzy po raz pierwszy w historii sięgnęła po najważniejszy futbolowy laur w Polsce. Dopiero 40 lat później, w 1998 roku, ŁKS powtórzył ten sukces. Ciekawe ile lat przyjdzie nam czekać na kolejne mistrzostwo…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz