----ŁÓDŹ MOIM MIASTEM ŁKS MOIM ŻYCIEM-------*1908-2015*-------107 LAT TRADYCJI----
OSTATNI MECZ: 3 maja 2015 (III Liga) Polonia Warszawa – ŁKS Łódź 1:2 (0:1) / Bramki: Arłukowicz 74 - Sarafiński 14, Martins 87 (kar.)
Najbliższy mecz:
6 maja 2015 godz.18:00 (III liga)
ŁKS Łódź - Lechia Tomaszów Mazowiecki

niedziela, 29 marca 2015

Marcin Zimoń: Zrealizowaliśmy cele.

DSC_0003
Po zwycięskim meczu z WKS-em Wieluń (1:0) z dziennikarzem rozmawiał kapitan Łódzkiego Klubu Sportowego – Marcin Zimoń.

Mecz nie zaczął się chyba tak, jak sobie zaplanowaliście. W pierwszej połowie nie mogliście skutecznie sforsować obrony rywala.

Marcin Zimoń: W tym meczu przede wszystkim chcieliśmy utrzymać się przy piłce. Unikać tego, co miało miejsce podczas ostatniego spotkania w Kleszczowie – rwanej, niechlujnej gry. Dzisiaj cierpliwie budowaliśmy akcje, ale wiadomo jak jest – nie każda piłka będzie idealnie dograna. Mimo wszystko udawało nam się zdominować rywala. Dwa razy trafiliśmy w poprzeczkę, zabrakło nam w tych sytuacjach szczęścia. Ta pierwsza połowa mogła wyglądać zupełnie inaczej jeśli chodzi o wynik, ale zrealizowaliśmy cele, które nakreśliliśmy przed meczem. Zakładaliśmy przede wszystkim długie utrzymywanie się przy piłce.

Momentem przełomowym było zdobycie bramki przez Łukasza Staronia. Po utracie gola piłkarze WKS-u nie byli w stanie poważnie wam zagrozić. Można było się więc pokusić o powiększenie prowadzenia?

M.Z.: Zgadza się, mogliśmy strzelić bramkę na 2:0, ale nie to jest najważniejsze. Trzeba zauważyć, że graliśmy dużo lepiej taktycznie niż w Kleszczowie. Odległości między formacjami były widocznie mniejsze. Zespół Wielunia oczywiście próbował zdobyć kontaktowego gola, ale przy naszej dobrej organizacji gry nie zdołał tego zrobić.

Dzisiaj zagraliście lepiej niż w Kleszczowie, ale waszym mankamentem w dalszym ciągu są niedokładne, długie piłki zagrywane w kierunku napastnika.

M.Z.: Mówiłem, że byliśmy dobrze zorganizowani taktycznie, ale zespół z Wielunia też pod względem taktyki dobrze sobie radził. Nie zawsze dało się zagrać dokładnie po ziemi, dlatego musieliśmy szukać dłuższych piłek. Do ideału sporo brakuje, ale pracujemy nad tym i progres jest widoczny.

Jesteśmy na samym początku rundy wiosennej – jaki cel na tę część sezonu postawili przed wami trenerzy i władze klubu? O awans będzie niezwykle ciężko…

M.Z.: Przed tą rundą nie mieliśmy żadnych poważnych rozmów odnośnie celów. Ale oczywiście wyznaczamy sobie cele przed każdym meczem – są to zwycięstwa. Mogę zadeklarować w imieniu innych piłkarzy, że nie zmieni się to do końca rundy.

Wybiegając odrobinę w przyszłość – myślisz, że trzon aktualnej drużyny jest w stanie wywalczyć awans w kolejnym sezonie? Czy potrzebna jest całkowita przebudowa zespołu?

M.Z.: Niestety, nie mogę za dużo powiedzieć. Nie podejmę się takiej oceny, bo nie chcę wchodzić w kompetencje trenerów i szefów klubu. Personalia nie mają jednak znaczenia, jeśli chodzi o nasze cele w tej chwili. Tak jak mówiłem – chcemy wygrywać każdy mecz. Jak mocno drużyna zostanie przebudowana zobaczymy po zakończeniu sezonu. Myślę, że nie ma sensu wybiegać myślami aż tak daleko do przodu. Przed nami jeszcze dużo spotkań.

W przerwie dzisiejszego meczu miała miejsce miła uroczystość. Odebrałeś pamiątkową statuetkę za zwycięstwo w plebiscycie serwisu ŁKSFANS. Fani ŁKS-u doceniają nie tylko twoją postawę na boisku, ale też poza nim. Potrafisz stanąć za kibicami murem.

M.Z.: Przede wszystkim chciałem bardzo podziękować wszystkim kibicom, którzy oddali na mnie głos w plebiscycie na najlepszego piłkarza roku. Zawsze podkreślam, że sam jestem kibicem ŁKS-u. Tak się po prostu złożyło, że teraz występuję na boisku, ale ŁKS mam w sercu od dawna i zawsze będę miał. Czemu dostałem wystarczająco dużo głosów, żeby wygrać w plebiscycie? Nie wiem. Może chodziło o moją postawę na boisku? Bo przecież to co robię poza nim jest dla mnie naturalną sprawą, niczym nadzwyczajnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz