Wojciech Robaszek, trener ŁKS, uważa, że przyczyną słabszej postawy drużyny jest gra obronna i kłopoty kadrow.
Przegrana z Nerem Poddębice była wypadkiem przy pracy, ale strata punktów z Czarnymi Rząśnia to już powód do niepokoju.Wojciech Robaszek: Gra w piłkę to przede wszystkim obrona. Jeżeli zespół dobrze funkcjonuje w defensywie, to dobrze też spisuje się w ofensywie. Do gry obronnej w naszym wykonaniu trudno było nie mieć pretensji, dlatego ciężko było liczyć na korzystny wynik.
Brakowało czterech podstawowych obrońców, ale Kamil Woźniak też nie pomógł drużynie.
- Co gorsze, Kamil popełnił błąd w bardzo specyficznej sytuacji. Zdobywamy kontaktowego gola, prawie natychmiast staramy się poprawić wynik, a tymczasem po jego kiksie wracamy do punktu wyjścia. Przegrywany znów różnicą dwóch bramek i nadal musimy gonić wynik. Nie ukrywam, że dla mnie był to bardzo poważny błąd.
Mecz pokazał, że dotychczasowe atuty ŁKS to już historia. Fatalnie spisuje się obrona i bramkarz, a także środkowi pomocnicy
- Jeszcze raz powtórzę, że wszystko bierze się z naszej fatalnej postawy w defensywie. W meczu z Czarnymi nie widziałem, abyśmy przychwytywali piłkę albo przerywali akcje. Po prostu wszystko szwankowało.
Przed meczem wyjazdowym obawia się pan stanu murawy. W Białej Pajęczańskiej boisko było bardzo dobre.
- Według mnie boisko nie miało żadnego wpływu na naszą przegraną. Tym razem na wyniku trochę zaważyła praca sędziego, bo druga bramka dla Czarnych padła z pozycji spalonej. Spytałem nawet sędziego, jak to możliwe, aby nie widział pięciometrowego spalonego, ale stwierdził, ze doskonale obserwował całą akcję. Ale w grę zespołowa wkalkulowane są pomyłki arbitrów.
Ławka rezerwowych ŁKS jest zbyt krótka i - co najgorsze - słaba.
- Widzę różnicę między zawodnikami na tej samej pozycji. Wiem, kto daje jakość, a czyj pobyt na boisku nie przynosi pożytku.
I co z tego wynika?
- Na razie nic.
Stracić punkty z równym rywalem, ale przegrać z kandydatem do spadku.
- Wstydzę się tej porażki. Przyjechałem tutaj do pracy, a przegrywamy 2:3. Jak mam więc wracać do domu?
Po letnich sparingach wydawało się, że ŁKS przejdzie ligę niemal suchą stopą, a tutaj druga z kolei przegrana.
- Osobiście tak nie uważałem. Od początku zapowiadałem, że czeka nas bardzo trudna walka o awans do trzeciej ligi. Dlatego moja filozofia budowy zespołu była oparta na doświadczonych zawodnikach, których mieli wspierać utalentowani juniorzy. Jednak nic nie będę teraz na siłę zmieniał.
Przed ŁKS kolejne trudne wyzwanie: spotkanie z Orłem Nieborów.
- Powiem tak: przed nami tydzień pracy i nauki. Musimy wyciągnąć wnioski i szybko powrócić do naszej dawnej gry obronnej.
Czy Wiktor Żytek i Adrian Filipiak w tak trudnej sytuacji kadrowej wyjadą na mistrzostwa Europy w minipiłce.
- Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek teraz opuścił drużynę.
Kiedy powrócą do kadry kontuzjowani zawodnicy?
- Szymon Salski ma być na zajęciach we wtorek, Marcin Zimon był z nami na meczu, ale wciąż czeka na szczegółowe badania. Michał Białek z kolei czeka na decyzje lekarza. Na szczęście Piotrek Słyścio będzie mógł już zagrać, bo odcierpiał karę za żółte kartki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz