Szymon Salski: Zgadza się, bo dopiero wieczorem zostałem znów przebadany przez klubowego lekarza, który stwierdził, że nie ma co mnie głaskać. Jego zdaniem jestem zdolny do gry.
Dwa razy pokonał pan bramkarza Włókniarza po zagraniach Adriana Kasztelana z rzutu rożnego. To wyćwiczony element gry?
- Oczywiście. Bardzo często ćwiczymy takie zagrania niemal na każdych zajęciach. Fajnie, że Adrian powrócił do składu po kontuzji. Wreszcie miał kto dorzucić do mnie piłkę w pole karne po stałym fragmencie gry.
Wynik 4:1 cieszy, ale w drugiej połowie wasza gra była słabsza.
- Też tak uważam. Po zmianie stron zagraliśmy nieco słabiej. Nie wiem, czy to efekt szybkiego i do tego wysokiego prowadzenia, czy przyczyny inne. Uważam, że od trenera należy nam się nagana za drugą połowę sobotniego meczu.
Pod koniec spotkania oddal pan opaskę kapitana Michałowi Białkowi. Dlaczego?
- To był gest w stronę Michała, który jest naszym kapitanem. Ja jestem tylko jego zastępcą. Kiedy pojawił się na boisku był to dla mnie sygnał, aby natychmiast oddać mu opaskę kapitana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz