----ŁÓDŹ MOIM MIASTEM ŁKS MOIM ŻYCIEM-------*1908-2015*-------107 LAT TRADYCJI----
OSTATNI MECZ: 3 maja 2015 (III Liga) Polonia Warszawa – ŁKS Łódź 1:2 (0:1) / Bramki: Arłukowicz 74 - Sarafiński 14, Martins 87 (kar.)
Najbliższy mecz:
6 maja 2015 godz.18:00 (III liga)
ŁKS Łódź - Lechia Tomaszów Mazowiecki

niedziela, 5 października 2014

III Liga: ŁKS - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0.


dcs_6263Piłkarze ŁKS-u nie zawiedli i po niezłym meczu pokonali Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0. Bramki Roberta Sieranta i Łukasza Staronia zapewniły trzy bezcenne punkty i zbliżyły ełkaesiaków do lidera III ligi.

Dwa wyjazdowe zwycięstwa z rzędu rozbudziły apetyty łódzkich kibiców, którzy od początku sezonu nie byli rozpieszczani przez piłkarzy ŁKS-u, ale ostatnio znów obdarzyli podopiecznych trenera Andrzeja Kretka sporym kredytem zaufania. Kolejnym testem dla beniaminka III ligi był niedzielny mecz z wiceliderem z Nowego Targu Mazowieckiego – drużyną, z którą kilka lat temu ŁKS mierzył się już w pierwszej (dawnej drugiej) lidze.

W przypadku zwycięstwa „Rycerze Wiosny” zmniejszyliby stratę do lidera z Radomia do dziewięciu punktów, ale o to nie miało być w niedzielne popołudnie łatwo tym bardziej, że gospodarze przystąpili do rywalizacji osłabieni brakiem kilku podstawowych zawodników (z powodu kontuzji lub kartek pauzowali Sarafiński, Karbowniak, Kasztelan i Kowalski.

Nasi piłkarze od pierwszych minut postanowili narzucić rywalowi swój styl gry. Zdecydowanie w środku pola plus aktywna gra zwłaszcza prawej strony (nieźle radzili tu sobie Cupriak i Filipiak)  powodowała, że pod bramką strzeżoną przez byłego ełkaesiaka Karola Domżała kilka razy doszło do groźnych sytuacji.

Pierwszą okazję łodzianie mieli po centrze Łukasza Staronia i główce Adama Patory, niestety napastnik ŁKS-u posłał piłkę nad poprzeczką. W 12. minucie Kamil Cupriak odważnie ruszył prawym skrzydłem, zszedł do środka i oddał celny strzał – tym jednak razem na przeszkodzie do naszego szczęścia stanął golkiper Świtu. Niecelne okazały się również dwie próby z dystansu Przemysława Różyckiego – obie poszybowały wysoko nad celem.

Najlepsze w pierwszych czterdziestu pięciu minutach okazje na objęcie prowadzenie łodzianie stworzyli po stałych fragmentach gry. Najpierw niecelnie główkował Sierant, potem po zamieszaniu w szesnastce gości bliski szczęścia był Patora. Efektowne uderzenie z półobrotu tego ostatniego trafiło jednak w rozpaczliwie interweniującego Domżała i do przerwy na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis.

ŁKS radził sobie przed przerwą nieźle, jeszcze lepiej wyglądała gra miejscowych na początku drugiej połowy. Już w 48. minucie byliśmy o włos od szczęścia. Wprowadzony na boisko Artur Golański zacentrował futbolówkę na długi słupek, a z pięciu metrów główkował Aleksander Ślęzak, na nasze nieszczęście piłka uderzyła tylko w poprzeczkę. Kolejny raz w polu karnym Świtu zagotowało się w niespełna pięć minut później. Po kolejnej centrze Golańskiego tym razem strzelał głową Marcin Zimoń, ale Domżał wyciągnął się jak struna i wyekspediował piłkę na róg.

Konsekwencja i upór opłaciły się łodzianom już sto dwadzieścia sekund później. W 55. minucie po raz trzeci w tej części gry świetnym dośrodkowaniem (tym razem z rzutu rożnego) popisał się Golański, a najwięcej sprytu na przedpolu bramki gości wykazał Robert Sierant. Główka naszego doświadczonego stopera znalazła drogę do siatki i kibice ŁKS-u wreszcie mogli unieść ręce w geście triumfu.

I na tym… zakończyła się dobra gra ŁKS-u w tym meczu. Ostatnie dwa kwadranse to oblężenie bramki strzeżonej przez Szymona Gąsińskiego, który przez godzinę pracy miał niewiele, ale potem co rusz musiał interweniować. Mimo okrzyków próbującego zachęcić swych podopiecznych do oddalenia gry od swojej szesnastki Andrzeja Kretka, łodzianie skupili się na defensywie. Niewiele brakowało a ta taktyka skończyłaby się tragicznie – próby Szabata (główkował tuż nad poprzeczką), Kamińskiego (najpierw uderzył minimalnie obok bramki, a raz jego potężny strzał kapitalnie wybronił Gąsiński), Cesarka (po groźnej kontrze jego płaskie uderzenie zdołał złapać nasz bramkarz) zakończyły się niepowodzeniem.

W ciągu ostatnich trzydziestu minut gracze z województwo mazowieckiego egzekwowali kilkanaście rzutów rożnych i wolnych (w okolicy naszej szesnastki) i trzeba uczciwie powiedzieć, że ŁKS nie znalazł (zabrakło sił czy pomysłu?) recepty aby oddalić niebezpieczeństwo od swojej bramki. Dzięki niezłej grze w obronie, dobrej dyspozycji Gąsińskiego i odrobinie szczęścia udało się zachować czyste konto.

W dodatku w doliczonym czasie gry, po błyskawicznej kontrze, gdy wszyscy niemal piłkarze Świtu znajdowali się w okolicy naszego pola karnego, Łukasz Staroń dopadł do piłki na środku boiska, a że przed sobą miał tylko golkipera popędził w stronę bramki. Pojedynek naszego napastnika z bramkarzem Świtu wygrał ten pierwszy. Pewny strzał ulokowany obok golkipera ustalił wynik spotkania i przerwał trwającą kilka spotkań passę meczów Staronia bez strzelonego gola.

Dzięki temu zwycięstwu, już trzeciemu z rzędu, podopieczni trenera Andrzeja Kretka zmniejszyli stratę do lidera z Radomia do dziewięciu punktów. Być może niektórzy przekreślili szansę ełkaesiaków na awans zbyt wcześnie. Pożyjemy, zobaczymy.



       III Liga 5 października 2014, 15:00 - Łódź 


                                     Świt Nowy Dwór Mazowiecki
ŁKS Łódź – Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0
Sierant 55
Staroń 90


Świt: Domżał – Kamiński, Drwęcki, Szabat, Krzymiński, Koziara (58 Makowski), Basiuk, Zawiska, Drewnowski, Cezarek (83 Melao), Osiński (73 Melon).

ŁKS: Gąsiński – Filipiak, Salski, Sierant, Mysona, Ślęzak, Zimoń, Różycki, Cupriak (82 Bielicki), Patora (46 Golański), Staroń.


Żółte kartki: Ślęzak.

Widzów: 1700.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz