Mecz ŁKS z Polonią był dla łodzian ważny nie tylko ze względu na piękną historię klubu ze stolicy, ale także z innych powodów. Po sobotnich meczach 10. kolejki, ŁKS spadł bowiem na szesnaste miejsce. Tak nisko jeszcze w tym sezonie nie był. Mecz z Polonią był też wyjątkowo ważny dla Andrzeja Kretka, który w roli trenera ełkaesiaków debiutował przy al. Unii.
Zanim sędzia rozpoczął spotkanie, kibice zaprosili piłkarzy pod swoją trybunę i orzekli, że bardzo liczą na wygraną. Motywacji było więc aż nadto.
Pierwszą szansę łodzianie mieli w 7. min, kiedy Adrian Filipiak w stylu Tomasza Hajty wyrzucił piłkę z autu, ale bramkarz Polonii złapał piłkę po strzale głową Aleksandra Ślęzaka. Po tej akcji zaatakowali goście i w dwie minuty wykonywali aż cztery rzuty rożne. Po dwóch było naprawdę groźnie.
Później przewagę mieli ełkaesiacy, a goście cofnęli się do obrony. Bronili się właściwie całym zespołem. Najbardziej wysunięty Adam Czerkas właściwie tylko raz niepokoił defensywę ŁKS. U gospodarzy widoczny był brak Arkadiusza Mysony, który doznał urazu na treningu. Brakowało jego rajdów lewą stronę. Łodzianie atakowali więc prawą, gdzie dobrze spisywali się Dawid Sarafiński i Adrian Kasztelan. Po ich akcjach, dobre okazje mieli Marcin Zimoń i Łukasz Staroń, ale obaj nie trafili w piłkę w decydujących momentach. Ten drugi miał jeszcze jedną szansę, ale po jego uderzeniu piłkę sprzed bramki wybił Piotr Augustyniak.
Przed przerwą warty odnotowania jest jeszcze strzał z rzutu wolnego Roberta Sieranta w 27. min, który jednak obronił bramkarz Polonii.
Po przerwie ełkaesiacy mieli kolejne okazje, ale szwankowała skuteczność. Dwie szanse zmarnował Staroń, który najpierw - w 57. min - trafił w słupek, a niedługo potem z dwóch metrów próbował przelobować bramkarza, ale ten obronił. Za to po strzale Aleksandra Ślęzaka przewrotką piłka przeleciała nad bramką Polonii.
Stara piłkarska prawda mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było i tym razem. W 71. min z rzutu wolnego w pole karne łodzian dośrodkował Adrian Ligięza, a Grzegorz Wojdyga strzałem głową wyprowadził warszawską drużynę na prowadzenie.
"Dość pośmiewiska, zejdźcie z boiska" - krzyczeli kibice ŁKS. Piłkarzom nic się nie kleiło i kiedy wydawało się, że porażka stanie się faktem, goście popełnili prosty błąd. Jeden z obrońców podał do bramkarza, a ten złapał piłkę w ręce. Łodzianie mieli rzut wolny pośredni z około pięciu metrów. Strzelał Sierant, ale trafił w mur. Z kolei dobitkę Zimonia obronił bramkarz, ale przy kolejnej był już bezradny. Po chwili sędzia zakończył mecz.
III Liga 21 września 2014, 16:00 - Łódź
ŁKS Łódź - Polonia Warszawa 1:1 (0:0)
Zimoń 90 Wojdyga 71
Polonia: Błesznowski – Tyburski, Augustyniak, Kosiec, Lemanek (50 Pieczara), Ligenza, Steć, Stańczyk, Tomaszewski (62 Dźwigała), Wojdyga, Czerkas (84 Klepczyński).
ŁKS: Gąsiński – Salski, Sierant, Ślęzak (79 Patora), Filipiak, Zimoń, Sarafiński, Kasztelan, Różycki (Cupriak 63), Karbowniak, Staroń.
Żółte kartki: Ligenza.
Sędziował: Słupiński.
Widzów: 1400.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz