Bezstronny sympatyk futbolu z pewnością nie miałby prawa narzekać na sportowy poziom trzecioligowego spotkania pomiędzy ŁKS-em i rezerwami Legii. Ełkaesiacy znów czują jednak spory niedosyt, bo biało-czerwono-biali remisując w niedzielny wieczór ze stołeczną młodzieżą stracili dwa ważne punkty.
Po kompromitującej porażce w Wieluniu piłkarze ŁKS-u, którzy w tym sezonie III ligi zdążyli już poznać smak zwycięstwa, przegranej i remisu, zmierzyli się z drugą drużyną warszawskiej Legii. I choć przy al. Unii 2 zjawiła się zdolna młodzież mistrzów Polski to nazwa rywala spowodowała, że sympatycy piłki w Łodzi nie mogli się doczekać konfrontacji.
Spotkanie rozpoczęło się od prawdziwego oberwania chmury i ostrych
podmuchów wiatru. Lepiej w takich warunkach pogodowych radzili sobie
młodzi warszawiacy, którzy już w 4. minucie wyszli na prowadzenie. Jan
Grzesik zacentrował piłkę z rzutu rożnego, a ta pod wpływem silnego
wiatru nabrała niesłychanej rotacji, przelobowała Szymona Gąsińskiego i
zatrzymała się dopiero w łódzkiej siatce.
Zimny prysznic (w przenośni i dosłownie) nie zadziałał na ełkaesiaków mobilizująco. Drużyna trenera Wojciecha Robaszka nie zamierzała oddać pola rywalowi, niemniej miała problemy z rozegraniem piłki w środku boiska i jeszcze większe z tworzeniem sytuacji pod bramką strzeżoną przez Artura Halucha.
Co prawda w 6. minucie bliscy szczęścia byli Mysona (wyprzedził go bramkarz Legii) i Staroń (jego lob poszybował wysoko ponad poprzeczką), ale na kolejną ciekawą akcję łodzian czekaliśmy do 32. minucie, gdy znakomicie na prawej stronie boiska zachował się Staroń, ale jego dokładnego podania na gola nie potrafił zamienić pozostawiony bez opieki Różycki.
W końcówce tej części gry zagotowało się jeszcze pod bramką Haluchy, gdy gospodarze wykonywali rzut wolny pośredni (golkiper Legii zbyt długo przetrzymywał piłkę w rękach), ale skończyło się tylko na strachu przyjezdnych.
W przerwie trener Wojciech Robaszek zdecydował się na wprowadzenie Dawida Sarafińskiego i był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Gra łodzian nadal daleka była od ideału, ale filigranowy pomocnik ŁKS-u dodał jej ożywienia. Na efekt przyszło nam czekać do 60. minuty, gdy na zaskakujący strzał zza pola karnego zdecydował się Łukasz Staroń. Najlepszy od początku sezonu gracz ŁKS-u po raz czwarty w tym sezonie trafił do siatki rywala (średnia na mecz imponująca) dając łódzkim kibicom nadzieję za zdobycie kompletu punktów. Wcześniej świetną okazję zmarnowali Tomaszewicz z Bajdurą (pierwszy przegrał pojedynek sam na sam z Gąsińskim, drugi pomylił się dobijając strzał kolegi).
Po bramce wyrównującej ŁKS dalej atakował, ale w 72. minucie Legia wyprowadziła nieoczekiwany w tym fragmencie spotkania cios. Po strzale Michała Suchanka piłka odbiła się od poprzeczki, a najlepszy na murawie Grzegorz Tomasiewicz z najbliższej odległości dobił ją do pustej niemal bramki. To mogło załamać miejscowych, szczęście w nieszczęściu ŁKS odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów.
Już w 79. minucie, po rzucie rożnym, najwyżej w szesnastce ekipy z Łazienkowskiej wyskoczył Robert Sierant i precyzyjnym strzałem głową w prawy róg ponownie doprowadził do wyrównania. Ostatnie dziesięć minut to kilka składnych akcji z obu stron, po których szansę na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę mieli zarówno gospodarze jak i goście.
Dwukrotnie Artur Golański (najpierw z akcji, potem z rzutu wolnego), raz Marcin Zimoń (piłkę po jego strzale głową wybronił Haluch) i Arkadiusz Mysona (po nieco przypadkowej, ale bardzo efektownej akcji całego zespołu huknął zza szesnastki, ale znów na posterunku był bramkarz Legii); swoją szansę mieli i legioniści, ale Suchanek z bliska uderzył wprost w obrońcę.
ŁKS zremisował z rezerwami Legii i znów stracił dwa punkty. Nasi piłkarze ambitnie walczyli do końca spotkania, stworzyli też ciekawe widowisko i dwukrotnie zdołali odrobić straty. Za to można podopiecznych trenera Robaszka pochwalić. Za co zganić? Niestety w naszej grze wciąż jest sporo mankamentów (i to w każdej formacji), a na tle doskonale zorganizowanej drużyny z Warszawy (dawno już przy al. Unii 2 nie widzieliśmy rywala tak świetnie operującego piłką i płynnie przechodzącego od obrony do ataku), wiele z tych niedoskonałości zostało mocno uwypuklonych.
III Liga 24 sierpnia 2014, 17:00 - Łódź
ŁKS Łódź – Legia II Warszawa 2:2 (0:1)
Staroń 60 Grzesik 4 (rzut rożny)
Sierant 79 Tomaszewicz 72
Legia II: Haluch – Grzesik, Kochański, Michalak, Misiak, Turzyniecki, Zawal, Kurowski, Bajdur (74 Trąbka), Tomasiewicz, Anczewski (59 Suchanek).
ŁKS: Gąsiński – Salski, Zimoń Sierant, Mysona, Filipiak, Karbowniak (46 Sarafiński), Różycki, Cupriak (54 Zaleśny), Golański, Staroń.
Żółte kartki: Cupriak, Salski, Mysona – Bajdur, Anczewski, Turzyniecki, Kurowski.
Sędziował: Cipiński (Skierniewice)
Widzów: 1700.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz